Nuda w związku? Właściciel hotelu Westward Ho! w Folkestone ma na to sposób i już teraz zaprasza osoby złaknione pikanterii do skorzystania z uroków „czerwonego pokoju bólu”, czyli pomieszczenia inspirowanego fabułą „Fifty Shades of Grey”.
Gmach przy Clifton Cresent służył do niedawna za tymczasową noclegownię dla bezdomnych. Utrzymywanie tak dużego budynku nie było jednak rentowne. I wtedy Jon Huxley wpadł na pewien kontrowersyjny pomysł. A dokładniej – odkrył, jak rozruszać (dosłownie i w przenośni) zabytkowy budynek i zamienić go w dochodowy biznes.
W hotelu, zgodnie z planami, już wkrótce pojawią się tajemnicze, dyskretne lochy, kwatery z akcesoriami dla miłośników bondage czy inspirowany historiami wyrwanymi z kart „Fifty Shades of Grey” pokój dla fanów nieco ostrzejszych zabaw z wykorzystaniem zgrabnych pejczy. W wyznaczonych wnętrzach zainstalowany zostanie też niezbędny ekwipunek, w tym (bynajmniej nie dziecięce) huśtawki czy gabloty z gadżetami aktywującymi w głowach miłośników erotyki projekcję mocno kosmatych myśli.
Co ciekawe – hotel ma, zgodnie z planami właściciela, pełnić dwojaką rolę. W dni powszednie będzie gościł standardowych turystów czy przedsiębiorców odwiedzających Folkestone w celach czysto służbowych. Jedynie w weekendy jego podwoje otworzą się dla amatorów wyuzdanej erotyki – swingujących par czy szukających dodatkowych doznań homoseksualistów. Wprowadzenie takiego harmonogramu – jak podkreśla Jon Huxley – nie ma związku z jego osobistymi preferencjami. To po prostu plan biznesowy, swoista alternatywa dla tradycyjnych ofert i panaceum na kryzys od lat panujący w branży konwencjonalnej turystyki.
Pomysły nowego właściciela spotkały się z protestami okolicznych mieszkańców, którzy już wcześniej – w czasach, gdy obecny hotel pełnił rolę noclegowni dla bezdomnych – uskarżali się na nieznośne hałasy czy uciążliwe zachowania gości przybytku. Właściciel Westward Ho! ma na takie zarzuty jedną odpowiedź: wolnoć Tomku w swoim domku!
– Nie interesuje mnie to, co inni robią za zamkniętymi drzwiami i liczę w tej kwestii na wzajemność – stwierdził Huxley. Przedsiębiorczy hotelarz zaznaczył przy tym, że podstawą działania takiego miejsca jest zagwarantowanie gościom poczucia jak największej prywatności. Nie ma więc mowy o zbyt głośnej muzyce, tańcach czy publicznych orgiach. Spotkania swingersów mają odbywać się w dyskretnej atmosferze i w przeznaczonych do tego celu pomieszczeniach zamkniętych.
Plany hotelarza nie podobają się jednak nie tylko lokatorom sąsiadujących z Westward Ho! budynków, ale i lokalnym urzędnikom. Ci ostatni zasypują Huxleya tonami formalności, starają się odwlec w czasie otwarcie przybytku i zaznaczają, że historyczny gmach powinien wciąż pełnić funkcję tymczasowego kwaterunku dla najuboższych. Właściciel hotelu stoi przy swoim i przypomina, że skoro poprzedni pomysł okazał się nierentowny, może nowa wersja biznesu pomoże mu w osiągnięciu dochodu pozwalającego choćby na opłacenie bieżących rachunków za użytkowanie kosztownej nieruchomości.
Konflikt na linii Jon Huxley – miejscowi oficjele trwa w najlepsze. Właściciel hotelu zainwestował już sporą gotówkę w dostosowanie budynku do nowych potrzeb i nie ma zamiaru rezygnować ze swoich biznesowych planów, a urzędnicy nie spieszą z pomocą w znalezieniu ani rozwiązania atrakcyjnego dla obu stron, ani alternatywnego źródła dochodu dla kreatywnego biznesmena.
Foto: Flickr (lic. CC)