w ,

Londyn, Southampton i Peterborough to strefy no-go? Tak twierdzi węgierski rząd

Women and children among Syrian refugees striking at the platform of Budapest Keleti railway station. Refugee crisis. Budapest, Hungary, Central Europe, 4 September 2015.

W Europie ma być ponad 900 stref przejętych przez niebezpiecznych imigrantów. W samej Wielkiej Brytanii jest ich według węgierskiego rządu dwanaście. Skąd takie dane?

Już 2 października odbędzie się referendum, w którym Węgrzy wyrażą opinię na temat przygotowanego przez Unię Europejską systemu dotyczącego rozlokowania uchodźców. Zgodnie z tym rozwiązaniem, państwa członkowskie miałyby (proporcjonalnie do wielkości) podzielić się opieką nad uchodźcami koczującymi aktualnie na europejskich granicach. Plan zakłada, że Węgry – kraj niewielki i niezbyt zamożny – miałyby przyjąć zaledwie 1294 potrzebujących uciekinierów (głównie z Syrii).

Według najnowszych sondaży, aż 73 procent węgierskich wyborców ma zamiar zagłosować przeciwko temu rozwiązaniu. Mimo tak ogromnej przewagi przeciwników unijnej propozycji – rząd Viktora Orbána przygotował mocną kampanię propagandową. Jej celem jest – oczywiście – przedstawienie idei przyjmowania uchodźców w jak najgorszym świetle.

Częścią kampanii są ulotki dostarczane do domów wyborców. Z propagandowych fiszek można się dowiedzieć między innymi tego, że w całej Europie istnieje ponad 900 punktów no-go – stref, w których władzę przejęli agresywni imigranci i do których przedstawiciele kraju gospodarzy nie mają wstępu.

Najwięcej takich stref, bo aż 751, ma być we Francji. W Wielkiej Brytanii jest ich – według węgierskich propagandystów – 12. Zaznaczone na mapie punkty nie są opisane, ale biorąc pod uwagę ich rozmieszczenie można wywnioskować, że chodzi między innymi o Londyn, Southampton i Peterborough. „Nie wiemy, ilu z imigrantów to terroryści” – głosi napis umieszczony obok grafiki.

Kontrowersyjne ulotki spotkały się z oburzeniem przedstawicieli i włodarzy miast wskazanych na mapie jako te, w których istnieją „setki stref no-go”. Zaprotestował też ambasador Wielkiej Brytanii w Budapeszcie.

Dziennikarze BBC2 dotarli do węgierskiego ministra spraw zagranicznych. W rozmowie z brytyjskimi reporterami Péter Szijjártó przyznał, że Londyn został wyróżniony wśród „stref no-go” na podstawie „ogólnodostępnych, oficjalnych raportów policyjnych i newsów”. Szijjártó zapewnił przy tym, że – mimo wszystko – prywatnie Londyn „bardzo lubi”.

 

 

 

Foto: Wiki (lic. PD)

Dodaj komentarz

Już 1 października podwyżka płacy minimalnej. Niestety, nie dla wszystkich

Mineralna z kwasem? Policja apeluje: „Nie pijcie tej wody”