in , ,

Nie chcemy męskości wykastrowanej!

Jeśli będę marudzić odpowiednio długo, mój mąż zmyje w końcu podłogi w domu. Ja nie cierpię tego robić. Zmyje, bo go o to poproszę, lub, bywa i tak, wymuszę to na nim. Dobrze wiem, że nakazując mu wykonywanie czynności domowych, pogwałcam jego męską naturę. Mężczyźni nie są stworzeni do robót domowych. Koło domu owszem, ale w domu – z tym jest dużo gorzej…

Zastanawiam się często nad dyskusją, która toczy się wokół podziału damskich i męskich ról w rodzinie i gospodarstwie domowym. Kobiety się zbuntowały. Nie chcą już samotnie dźwigać rodziny i obowiązków domowych. Żeby tylko to. Zaczęłyśmy pracować zawodowo i zwyczajnie nie dajemy rady ogromowi pracy. Wychowywaniu dzieci, prowadzeniu domu, dbaniu o siebie, małżonka, małżeństwo, realizowaniu własnych zainteresowań, pasji, potrzeb. Dlatego zaprzęgam do pomocy dzieci i męża. Na woła robotnego umowy przy ołtarzu nie podpisywałam.

Dziś rozważymy podział obowiązków w związku. Kto ma ogarniać całe to zamieszanie? Kto pracuje więcej? Kobiety, czy mężczyźni? Czy obowiązki da się podzielić po równo? Uważam, że nie…

Nie jesteśmy sprytne moje Panie

Kiedy moje dzieci czegoś chcą, zawsze wołają „mamo”, odsyłam ich do ojca, bo mają nie tylko mnie. Marzę o sytuacji, w której moje dzieci chcąc czegoś, będą swoją prośbę zaczynać od słowa „tato”. Podział obowiązków w mojej rodzinie nie jest równy. Sześć lat zajęło mi dochodzenie do prawdy, że w domu mam status służącej. Dziś po czterech latach walki jest nieco lepiej, jednak ciągle nie tak, jakbym sobie tego życzyła. O zmiany walczę z rodziną i sama ze sobą. Usługiwanie domownikom wyssałam z mlekiem matki… Mój mąż także został skutecznie nakarmiony służalczością kobiet. Jest zatem typowym facetem, który po pracy zasiada z piwkiem przed komputerem, oczekując ciepłego obiadu i czystych skarpet. Jak to się stało? Pretensje mogę mieć tylko do siebie i do naszych matek.

Pogwałcona męskość.

Tak, jak pisałam, jeśli będę marudzić odpowiednio długo mężczyzna zrobi w końcu to, o co poproszę. Z przymusu tak, z własnej woli nigdy, lub prawie nigdy. Z natury jesteśmy leniwi. Oczywiste jest, że zamiast pracować wolimy odpoczywać, przyjemnie spędzać czas, imprezować. Jednak życie człowieka jest nieustającą pracą. Fizyczną i umysłową. Rodzina i gospodarstwo domowe, to wielkie przedsięwzięcie. Komu by się tam chciało robić w domu, chodzić do pracy? A jednak trzeba. Robota sama się nie zrobi, szczególnie w domu. I tu mam na myśli nie tylko pracę w aspekcie fizycznym, ale i umysłowym. Dotyczy to na przykład wychowania dzieci.

Zmuszając męża do wykonywania obowiązków domowych, widzę, że pogwałcam jego męskość. Żal mi go. Serio. Widzę, jak zżyma się, wije jak piskorz. Zastanawiam się, czy to ma sens. Nie zostały mu wpojone zasady partnerstwa w związku i on dziś nie rozumie, czego ja od niego chcę. Momentami mam wrażenie, że działam przeciwko ustalonemu porządkowi. Mam tak sprany mózg, czy faktycznie coś w tym jest. Może kobieta i mężczyzna są jak yin i yang. Czarni i biali z niewielką domieszką koloru przeciwnego. Kobiety od zawsze stworzone do domu i rodziny, mężczyźni do walki, polowań, zapewniania przetrwania rodzinie? Panowie wciąż uważają, że wykonywanie obowiązków domowych jest dla nich hańbiące i generalnie leży w gestii kobiet.

Natura ustaliła: panowie są z Marsa, kobiety z Wenus

Mężczyźni nie są stworzeni do prac domowych. Oczywiście znam takich, którzy pomagają w domu. Są empatyczni, rozumieją, że trzeba pomóc, bo prawdopodobnie wychowano ich w taki sposób, by byli pomocni. Jednak, dobrze wiemy, że takich mężczyzn wciąż jest mniej. Dominują konserwatywni, szowinistyczni, wycofani panowie, władcy, weekendowi tatusiowie, nieobecni małżonkowie. Mężczyźni, którzy nie angażują się w życie domowe, bo to nie ich działka. Zawsze się migną, kiedy tylko będą mieli okazję. Dom, dzieci to sprawy kobiet. Nabrałyśmy samoświadomości. Sprzeciwiamy się roli służących. Żądamy łagodnych baranów, a pragniemy niegrzecznych chłopców. I tu mamy zgrzyt, do którego nie bardzo wiadomo, jak się odnieść.

Nie chcemy męskości wykastrowanej

Przyznajmy, kobiety pragną prawdziwych facetów. Męskich, stanowczych, silnych samców. Pragnienie to mamy zapisane w genach. Pierwotnych, biologicznych, podświadomych potrzebach. Tymczasem mężczyźni z reguły milczą w sprawie podziałów obowiązków. Czyżby uważali sprawę za niewartą zajmowania się nią? Lub może widzą, że ustalonemu porządkowi rzeczy nie ma sensu się sprzeciwiać? Zwłaszcza, że dla nich oznacza to dodatkowe obciążenia. Przytoczę wypowiedź Łukasza pod felietonem Oli, Proszę mi zarżnąć tę kurę domową: „Nie rozumiem czemu tradycyjna forma rodziny miała by być sprzeczna z nauką dzieci samodzielności? Moim zdaniem to określenie jest nadużywane i celowo pokazywane jako złe i haniebne. Właśnie tradycyjny model rodziny to tata, mama, dzieci i panujące w rodzinie partnerstwo oraz podział obowiązków, ale nie na siłę zrównujący wszystko wedle schematu połowę ciąży i okresu biorę ja, a połowę ty. Wiadomo, że każda strona będzie przedstawiała siebie jako ofiarę. Ale jak dziecko ma się nauczyć bycia mężem i tatą, jak jego tata robi w domu za mamę? I to jest właśnie obecny problem samotnych matek i rozwodów. Modelowany w mediach nowoczesny system rodziny kastruje mężczyzn, robi z nich tylko i wyłącznie dawców nasienia niezdolnych do funkcjonowania bez mamy. Kobiety same sobie gotują ten los promując tacierzyństwo zamiast ojcostwa.”

Nie zaprzeczycie chyba, że sporo w tym prawdy. Nie wiadomo, czy przysłowiowa „kastracja” mężczyzn nie odbije się nam czkawką w przyszłości. Historia pokazuje, że trendy i potrzeby ludzkie zmieniają się.

Z drugiej strony z czego wynika utyskiwanie kobiet? Ze zwykłego zmęczenia. Ludzkiego. Poza kategorią kobiecości. Pewnie mężczyźni także są przemęczeni. Tylko się nie skarżą, bo to nie leży w ich naturze, bo im nie wypada. Mam wrażenie, że ugrzęźliśmy w bagnie cywilizacji. Dawniej mężczyźni polowali, zapładniali swoje kobiety, walczyli. Kobiety rodziły, zajmowały się domem i czekały na swoich mężczyzn. Dziś chcemy mieć udomowionych kogutów, ale to dla niegrzecznych chłopców tracimy głowy. Więc o co to całe zamieszanie?

Do napisania

Foto: Flickr (lic. CC)

Dodaj komentarz

Kim jest tłumacz przysięgły i jak może Ci pomóc?

Putin zamienił się na głowy

Ważne! Uwaga Putin zamienił się na głowy…