Spiker Izby Gmin zablokował opcję trzeciego głosowania nad tą samą umową rozwodową z Unią Europejską. Charyzmatyczny John Bercow powołał się przy tym na zapisy opublikowane w kodeksie postępowania z… 1844 roku.
John Bercow ogłosił dziś, że trzecie głosowanie w Izbie Gmin nad tym samym porozumieniem w sprawie Brexitu nie dojdzie do skutku. Głosowanie miało odbyć się pierwotnie w tym tygodniu, najprawdopodobniej we wtorek.
Spiker Izby Gmin stwierdził, że rząd nie może oczekiwać od parlamentarzystów, że ci trzeci raz oddadzą głosy w sprawie „tej samej propozycji lub zasadniczo tej samej propozycji”. Bercow powołał się przy tym na kodeks praktyk parlamentarnych. Chodzi o dokument „Erskine May”, opublikowany w 1844 roku.
Jednocześnie spiker zapewnił, że „jeśli rząd przedstawi nową propozycję, która nie będzie taka sama lub która nie będzie zasadniczo taka sama, jak ta, którą Izba Gmin odrzuciła w głosowaniu z 12 marca 149 głosami, będzie to całkowicie w porządku”. Tym samym Bercow nie wykluczył trzeciego głosowania w ogóle. Pod warunkiem, że będzie ono dotyczyło całkowicie nowego lub zmienionego porozumienia z UE. „To orzeczenie nie jest moim ostatnim słowem w sprawie. To warunek, który rząd musi spełnić, jeśli chce, żeby trzecie głosowanie odbyło się zgodnie z prawem” – zastrzegł Bercow.
Nowe kłopoty starego rządu
Decyzja spikera oznacza, że Theresa May i członkowie jej gabinetu mają kolejny problem. Rzecznik Downing Street przyznał, że John Bercow nie uprzedził premier, że zablokuje trzecie głosowanie. Mało tego – spiker nie poinformował May, że zamierza podjąć jakąkolwiek decyzję na temat głosowania w Izbie Gmin.
Dla premier to ogromny problem. May od zeszłego tygodnia starała się wywierać presję na Izbę Gmin, aby ta przyjęła umowę, strasząc parlamentarzystów twardym Brexitem, tym, że Brexit będzie przeciągał się w nieskończoność lub tym, że do opuszczenia UE w ogóle nie dojdzie. Wcześniej premier oświadczyła, że negocjacje z Unią Europejską zostały definitywnie zakończone, a osiągnięte porozumienie jest ostateczną umową rozwodową.
Teoretycznie, Wielka Brytania powinna opuścić Wspólnotę o północy z 29 na 30 marca 2019 roku. Teoretycznie, bo premier zapowiedziała, że jeśli Izba Gmin – przed tą datą – przyjmie porozumienie, Brexit zostanie technicznie, na krótko opóźniony. W przypadku, gdyby parlamentarzyści ponownie odrzucili umowę, Brexit miałby zostać odroczony na dłużej.
Sęk w tym, że aby do opóźnienia doszło, potrzebna jest zgoda 27 państw członkowskich UE. May miała w czwartek spotkać się z unijnymi dyplomatami na szczycie Rady Europejskiej, przedstawić im wynik trzeciego głosowania w Izbie Gmin i złożyć formalny wniosek o opóźnienie Brexitu.
W związku z tym, że do głosowania przed szczytem raczej nie dojdzie, May pojedzie na spotkanie z unijnymi przywódcami z pustymi rękami. To osłabi jej (i tak niezbyt silną) pozycję i sprawi, że piłka w grze o Brexit znów będzie po stronie Wspólnoty.
Foto: @MIH83, PixaBay, lic. CC0