Już dziś przed sądem w Lueneburgu stanie Oskar Groening, który między majem a czerwcem 1944 roku pełnił służbę w obozie Auschwitz. Mężczyzna jest oskarżony o pomocnictwo w zamordowaniu co najmniej 300 tys. osób.
To zapewne jeden z ostatnich tego typu procesów. Na jego ponurą wyjątkowość składa się nie tylko osoba oskarżonego, ale i jego postawa. Groening – w odróżnieniu od większości stawianych przed sądem nazistów – przyznaje, że hitlerowcy są winni zarzucanych im zbrodni. 93-latek ze szczegółami opisuje też dramatyczne wydarzenia sprzed ponad siedmiu dekad, w tym – przywołuje historię o esesmanach, którzy z zimną krwią zabili znalezione w walizce, malutkie dziecko.
Oskar Groening był zaledwie plutonowym (niem. Unterscharffuehrerem SS), ale mimo niskiej pozycji w hierarchii aktywnie działał na rzecz sprawnego funkcjonowania obozowej machiny śmierci. Groening, nazywany „buchalterem Auschwitz”, odpowiadał między innymi za zabezpieczanie przybytku więźniów. Miał sprawdzać ubrania zamordowanych w poszukiwaniu ukrytych kosztowności. Według prokuratury – co najmniej raz uczestniczył też w selekcji. Oskar Groening podczas służby w Auschwitz miał 21 lat, a przed wstąpieniem w szeregi SS pracował w banku.
93-letni obecnie Groening nie przyznaje się do stawianych mu zarzutów tłumacząc, że jego działalność w obozie sprowadzała się „jedynie” do zabezpieczania kosztowności ukrywanych przez więźniów.
W procesie weźmie udział aż 67 oskarżycieli posiłkowych, a wśród nich – bliscy osób zamordowanych w Auschwitz. Wśród świadków znajdują się natomiast osoby, które przeżyły obóz. Część z nich, aby przyjechać na proces, musiała po raz pierwszy od zakończenia wojny przekroczyć granicę Niemiec.
[ot-video type=”youtube” url=”https://www.youtube.com/watch?v=NiuAM7zYhhs”]
Drugie podejście do wyroku
To nie pierwszy raz, kiedy Groening będzie musiał zmierzyć się z odpowiedzialnością za dawne zbrodnie popełniane przez hitlerowców. Już wcześniej próbowano postawić go przed sądem, jednak – zgodnie z orzeczeniem niemieckiego Trybunału Federalnego z 1969 roku – było to niemożliwe z powodu braku świadków i jednoznacznych dowodów. Z tych samych pobudek umorzono inne śledztwa prowadzone przeciwko strażnikom z obozów. Spośród 6,5 tys. esesmanów z Auschwitz i podobozów skazano dotąd zaledwie 49.
Kiedy w 2011 sąd w Monachium skazał na pięć lat więzienia strażnika z Sobiboru – uznanego za winnego współuczestnictwa w zamordowaniu ponad 28 tys. osób Johna Demjaniuka – powstał precedens. Na jego podstawie dwa lata temu centralny urząd do spraw ścigania zbrodni nazistowskich w Ludwigsburgu zlecił prokuraturom wszczęcie postępowań przeciwko trzydziestu byłym strażnikom.
Rozpoczynający się dziś proces jest dla wielu Niemców szansą na ostateczne, sprawiedliwe rozwiązanie sprawy, nadrobienie zaniedbań i oficjalne potępienie działań strażników.
Foto: YouTube (print screen)