Sąd Najwyższy Węgier zdecydował o oficjalnym zezwoleniu na organizację referendum w sprawie planu lokacji uchodźców, zgodnie z obowiązującymi w krajach UE kwotami przyjęcia azylantów.
Jak podała kancelaria premiera Orbána, Madziarzy do urn pójdą we wrześniu lub z początkiem października.
Szef kancelarii premiera oznajmił na briefingu prasowym, że „Bruksela ma coraz bardziej absurdalne i szalone koncepcje i wygląda na to, że dąży do rozwiązań siłowych i obligatoryjnych w sprawie lokowania uchodźców”.
Pytanie, na które obywatele Węgier odpowiedzą w referendum brzmi: Czy chce pan/pani, by Unia Europejska również bez zgody parlamentu mogła zarządzać obowiązkowe osiedlanie na Węgrzech osób innych niż obywatele węgierscy?
O tym, że rząd zdecydował o rozpisaniu referendum Orbán informował już w lutym.
Politycy partii rządzącej formułują agitację przedreferendalną już od początku zeszłego miesiąca. Powstała wtedy strona internetowa propagująca negatywne stanowisko wobec narzuconych przez UE liczb przyjęć uchodźców. Ekipa Orbána próbuje upolityczniać sprawę, ukierunkowując negatywnie nastroje społeczne za pomocą sugestywnych obrazów i twierdzeń o terrorystach przebranych za uchodźców, czy sugestywnie opisując strefy no-go w państwach wspólnoty.
Węgry uważa się za największych przeciwników polityki unijnej wobec kryzysu migracyjnego w Europie. Jeszcze do niedawna przez terytorium kraju przechodziła bodaj najczęściej obierana przez szukających azylu tzw. bałkańska trasa uchodźcza (z Grecji do Austrii i Niemiec lub do krajów skandynawskich). Węgrzy odczuwając bezpośrednie zagrożenie zdecydowali się na budowę muru na granicy z Serbią i Chorwacją, przez co wczesną jesienią zeszłego roku napływające fale uchodźców zaczęły kierować się do sąsiedniej Chorwacji i Słowenii.
Foto: Wikipedia (lic. CC)