Po sromotnej przegranej w wyborach na burmistrza Londynu Jan Żyliński wraca do mediów z nowym wywiadem. W rozmowie z dziennikarzem polskiego tabloidu chwali się, że jego aktywność znacząco poprawiła wizerunek Polaków mieszkających w Wielkiej Brytanii.
Mimo szumnych zapowiedzi, kontrowersyjnego programu i częstych występów w mediach (nie tylko polonijnych), na Jana Żylińskiego zagłosował zaledwie 13 202 wyborców. Tym samym Polak uplasował się na przedostatnim miejscu wyborczej tabeli. Gorszy wynik uzyskał jedynie Ankit Love z niszowej One Love Party (o przyczynach porażki Żylińskiego pisaliśmy tutaj – KLIK!).
Mimo sromotnej klęski, Żyliński nie daje o sobie zapomnieć. W wywiadzie dla Super Expressu zapowiada, że w najbliższym czasie zbuduje polskie mocarstwo w Londynie.
Niedoszły burmistrz brytyjskiej stolicy tłumaczy się z politycznych aspiracji i argumentuje, że jego start w wyborach był podyktowany między innymi chęcią walki z postrzeganiem Polaków mieszkających w UK jako obywateli drugiej kategorii. „Jako Polak urodzony w Wielkiej Brytanii – mimo że jestem księciem, multimilionerem, płynnie mówię po angielsku, skończyłem najlepsze szkoły – czuję się na Wyspach obywatelem drugiej kategorii. Postanowiłem z tym skończyć” – stwierdza w rozmowie z Mateuszem Zardzewiałym z SE.
„Dopiero zacząłem tę robotę…”
O czym jeszcze mówi Żyliński w powyborczym wywiadzie? Polak przypomina, że jest developerem i zaznacza, że jego londyński pałac uważany jest za jeden z 6 najważniejszych budynków w mieście. „Łącznie z pałacem królowej” – podkreśla.
Zapytany o plany na przyszłość i o to, jak chce walczyć o lepszy byt rodaków w UK stwierdza, że już to zrobił. Żyliński uważa, że tylko ostatni miesiąc jego kampanii wyborczej poprawił wizerunek Polaków w Wielkiej Brytanii o 300 procent. „Zaistnieliśmy w mediach, zaistnieliśmy w brytyjskiej polityce. Teraz jesteśmy graczem, a przedtem byliśmy na kolanach” – przyznaje.
Co dalej? Żyliński chce być twarzą nowego ruchu Polaków w Londynie, głównie – biznesmenów, którzy mają wkrótce stworzyć polskie mocarstwo w brytyjskiej stolicy. Polak nie ukrywa też, że to rodzimi przedsiębiorcy (mimo że – jak podkreśla – nie są tak majętni jak on) finansowali jego kampanię. Przy okazji Żyliński odcina się od komunistów, zapewnia, że nigdy nie współpracował ze służbami i przyznaje, że jako nastolatek marzył o karierze wojskowej. Zrezygnował z realizacji tych planów, bo – jak twierdzi – będąc z pochodzenia Polakiem nie „osiągnąłby (w Wielkiej Brytanii – dop. aut.) wyższego stopnia niż pułkownik czy major”.
Cały wywiad do przeczytania tutaj – KLIK!