Prepper, to człowiek przygotowany na wszystko. Z założenia antysystemowy, myśli innymi kategoriami. 'Nikt (Państwo), nie zapewni ci i twojej rodzinie bezpieczeństwa i przetrwania, jeśli ty sobie sam go nie zapewnisz’. Korzysta z doświadczeń survivalowców, ale jest zawsze o krok przed nimi. Nie idzie na spon-ton, a przygotowuje się świadomie na wszelkie niebezpieczeństwa – zagrożenia militarne, pogodowe, klęki żywiołowe.
Żyjecie sobie spokojnie, w tym czy innym kraju, przyzwyczajeni do stałej obecności światła, wody, żywności, lekarstw, technologii, benzyny w baku Waszego auta? Wystarczy mieć kasę i wszystko gra. Nie włącza się Wam jednak czasami czerwona lampka, że gdyby coś się wydarzyło, jesteście bezbronni? Nie zapewnilibyście najbliższym przetrwania, żyjąc w wielkich miastach, gdzie wszystko dostępne jest ot, tak po prostu. W razie klęski, jesteśmy jednymi z setek walczących o wodę i jedzenie. Jak zabezpieczylibyście rodzinę przed zagrożeniem? Człowiek z głodu jest w stanie zrobić wszystko.
Jest źle, a będzie jeszcze gorzej
Prepper, to osoba nastawiona na samowystarczalność i przetrwanie w warunkach ekstremalnych. Własny system łączności, ujęcia wody, źródła energii, apteka, mini szpital, kuźnia, zapasy białej broni, żywności, hodowla gospodarska, w której uprawia się rośliny, utrzymuje zwierzęta – kozy, konie huculskie i polskie. To rasy podstawowe, dadzą mleko, mięso, skórę, kości na narzędzia. Te odmiany są bardzo odporne, przetrwają w prawie każdych warunkach. Tak wygląda gospodarstwo pana Adolfa Kudlińskiego, słynnego polskiego preppera. Szacuje się, że w Polsce ludzi przygotowujących się na czarną godzinę może być nawet kilkadziesiąt tysięcy. Pod koniec maja odbyło się pierwsze ogólnopolskie spotkanie. Na świecie ruch rośnie w siłę. Szczególnie popularny jest w Ameryce. Preppersi z całego świata kontaktują się ze sobą, wymieniają doświadczeniami i produktami długiej przydatności.
Można się śmiać i pukać w czoło, ale można też zastanowić się nad tematem. Wizje upadku cywilizacji, zagrożeń klęskami, wojnami, siłami z kosmosu czy najazdem obcych obejrzeliście pewnie w niejednym filmie katastroficznym. Schemat jest zawsze podobny. Zagłada, przemoc, śmierć i super bohater, któremu udaje się przetrwać. Fascynują nas filmy katastroficzne, bo możemy w nich zobaczyć i oswoić się trochę z wizją upadku ludzkości, podejrzeć, co można zrobic w takiej sytuacji.
Mamy umiejętności przetrwania w warunkach zagrożenia? Otóż nie. Nie umiemy nawet porządnie opatrzyć rany, a co dopiero uratować komuś życie. Szybciej zrobimy zdjęcia, żeby wrzucić na FBunia. Nikt nas nie uczy sztuki przetrwania. Jesteśmy jak niemowlaczki. To temat drugiego obiegu, w dobie powszechnego dobrobytu i pozornego pokoju. Dziś decyzyjność w sprawach naszego bezpieczeństwa powierzamy politykom. Nie ma chyba gorszej bezmyślności…
Świat jest dziś bardzo mały. Zdaje się nam, że coś dziej się na drugim końcu półkuli, a tym czasem skutki docierają bezpośrednio do naszego życia. Świat olał Afrykę, to teraz zaleje nas fala uchodźców. Wybuch elektrowni w Fukushimie skaził radioaktywnie powietrze i wody przybrzeżne. Prądy morskie rozniosły pierwiastki po oceanach całego świata. Sól morska nie jest dziś uważna za tak wartościową, ze względu na zanieczyszczenia. Powraca się do podziemnej kamiennej, lub górskiej. Kraje nadbałtyckie żyją w cieniu bomby ekologicznej – broni chemicznej z czasów II wojny światowej, zatopionej na dnie morza Bałtyckiego. Ile tego jest, nie wiadomo. Nikt tego dokładnie nie zbadał. Do lat 50 XX wieku była to pilnie strzeżona tajemnica. Szacuje się, że może tego być od 40 do 400 tysięcy ton. Dziś środki chemiczne z przerdzewiałych beczek przeciekają na powierzchnię akwenu. Bałtyk jest płytki. Sądzicie, że Was to nie dotyczy? Trzeba mieć świadomość, że nie jesteśmy bezpieczni, a świat jest bardzo mały.
W przyszłości znacząca większość ludzi będzie preppersami. Pozostali zginą, lub pomogą im preppersi.
Nie jest to, moim zdaniem teza nieprawdziwa, a na pewno warta przemyślenia. Rośnie liczba ludzi, którzy w tym świecie nie czują się bezpieczni. Żyjemy w globalnej fikcji. Nie wystarczy wiele, żeby dostrzegać tę prawdę nawet w naszym codziennym życiu. Wystarczy spojrzeć na służbę zdrowia, wojsko, ochronę terytorialną. Umówmy się. Najmniejsza powódź obnaża nieudolność i brak kompetencji rządzących. Koniec końców, poszkodowani zawsze pozostawieni są sami sobie. Prepper sobie poradzi. Jest takie dobre przysłowie. Ten się śmieje, kto się śmieje ostatni.
Foto: Flickr (lic. CC)