Liczba deportacji obywateli państw Unii Europejskiej z Wielkiej Brytanii rośnie od 2010 roku, od chwili dojścia Konserwatystów do władzy. Jednak prawdziwy „deportacyjny boom” zanotowano po ogłoszeniu wyników referendum w sprawie Brexitu. Bruksela jest tym mocno zaniepokojona, a Komisja Europejska sprawdza, czy rząd brytyjski działa zgodnie z prawem.
W przeciągu dwunastu miesięcy od ogłoszenia wyników referendum w sprawie Brexitu, z Wielkiej Brytanii deportowano aż 5301 obywateli pochodzących z krajów Wspólnoty. To – w porównaniu z rokiem poprzednim – wzrost o dwadzieścia procent. Warto też zaznaczyć, że liczba deportacji obywateli UE z UK rośnie od 2010 roku, a więc od chwili, gdy władzę w Wielkiej Brytanii przejęła Partia Konserwatywna.
Według krytyków partii rządzącej, wzrost liczby zatrzymań i deportacji obywateli krajów Wspólnoty jest sposobem rządu na obniżenie wskaźników imigracji. Dane niepokoją unijnych negocjatorów i współpracujące z nimi organizacji. Wśród tych ostatnich są między innymi przedstawiciele Bail for Immigration Detainees (BiD), którzy skierowali do Komisji Europejskiej skargę na działania Home Office.
Celia Clarke, dyrektor BiD, stwierdziła w rozmowie z mediami, że gdyby inne kraje europejskie traktowały w podobny sposób brytyjskim imigrantów, takie postępowanie „wywołałoby uzasadnione oburzenie”. Organizacja BID utrzymuje, że obywatele krajów UE są często zatrzymywani i deportowani z UK za drobne przestępstwa lub wykroczenia (np. wykroczenia drogowe). Według BiD zanotowano przypadki, kiedy imigranci z UE byli zatrzymywani mimo że nie popełnili żadnego przestępstwa lub deportowano ich w przyspieszonym tempie, nie dając szansy na odniesienie się do stawianych im zarzutów. Zdarzały się też zatrzymania i wydalenia z Wielkiej Brytanii osób cierpiących na choroby psychiczne lub których jedynym przewinieniem była bezdomność, a dokładniej – spanie pod gołym niebem.
Takie postępowanie jest niezgodne z dyrektywami unijnymi, które dopuszczają deportację tylko w wyjątkowych sytuacjach, na przykład wtedy, gdy osoba zatrzymana stwarza zagrożenie dla bezpieczeństwa publicznego. Wielka Brytania – dopóki jest członkiem Wspólnoty – musi działać zgodnie z unijnym prawem.
Słuszność zarzutów formowanych przez organizację BiD potwierdzają przedstawiciele ambasad państw europejskich. Ivan Zachar, szef sekcji konsularnej Ambasady Słowacji w Londynie, stwierdził: „Wiele z osób kontaktujących się z nami w sprawie deportacji nie wie, dlaczego muszą opuścić Wielką Brytanię. Osoby te prowadziły w UK zorganizowane życie, czasem przez wiele lat. Były zatrudnione, płaciły podatki. (…) Zdarzają się przypadki, że ojciec rodziny zostaje nagle deportowany, a jego żona i dzieci pozostają w Wielkiej Brytanii bez środków do życia, ale z licznymi zobowiązaniami finansowymi, takimi jak kredyt hipoteczny”.
Dyrektor BiD opisuje na łamach „Guardiana” historię pochodzącego z Europy Wschodniej imigranta, który w Wielkiej Brytanii mieszka od 2015 roku. W lipcu mężczyznę i jego żonę zaatakowali napastnicy powiązani z Landlordem, u którego para mieszkała, a który chciał się pozbyć lokatorów. Imigrant zgłosił sprawę policji. Niestety, nie otrzymał wsparcia. Zamiast podjąć działania mające na celu ujęcie sprawców, funkcjonariusze zatrzymali poszkodowanego, który – ostatecznie – trafił do ośrodka Colnbrook w Harmondsworth. W poniedziałek mężczyzna zostanie deportowany.
Przypadków imigrantów, którzy albo nie wiedzą, dlaczego mają zostać wydaleni z UK, albo usłyszeli wyrok deportacji za drobne przewinienie zdaje się być coraz więcej. Jednak przedstawiciele władzy utrzymują, że z Wielkiej Brytanii deportowane są tylko te osoby, które – mając na kontach wyroki skazujące – mogą stanowić zagrożenie dla reszty mieszkańców UK lub którzy nadużyli „gościnności”. Rzecznik Home Office odniósł się też do zarzutu dotyczącego deportowania osób bezdomnych. Przedstawiciel Home Office stwierdził, że „nikt nie powinien przyjeżdżać do Wielkiej Brytanii, jeśli z góry wie, że będzie tu spał pod mostem”.
Źródło: Guardian/The Observer